czwartek, 23 lipca 2015

Prolog

Stała tam. Po raz ostatni stała przed swoim rodzinnym domem w Phoenix.
Z utęsknieniem wpatrywała się w budynek, który był świadkiem tylu wspaniałych wydarzeń z jej życia. Teraz widziała go po raz ostatni.. Wyjeżdżała do Anglii, gdzie miała zamieszkać razem z ciotką.
Spojrzała na kartkę z kalendarzyka mamy. Dziś był pierwszy sierpnia. Jej urodziny. Jej jedenaste urodziny.
Pani od opieki społecznej pogładziła ją po głowie.
- Już czas, Amy. - oznajmiła czule. Dziewczynka pokiwała smutno głową i rzuciła ostatnie spojrzenie na jej rodzinny dom.
Podróż samolotem nie sprawiała jej takiej przyjemności jak miesiąc wcześniej, gdy wracała z wakacji w Niemczech wraz z rodzicami. Teraz ich nie było. Zginęli.
Amy nie mogła zasnąć. Oczy miała opuchnięte od płaczu, a włosy powoli jej się przetłuszczały z powodu okresu dojrzewania. Tak bardzo żałowała, że jej mama tego nie widzi..
Nawet nie zauważyła kiedy zasnęła. Tym razem nie śniło jej się nic. Kompletnie nic. Ot, taka pustka, niczym ta w jej sercu.
Trzy godziny później samolot wylądował na lotnisku w Londynie. Deszcz zupełnie jakby podkreślał nastrój dziewczynki, która z roztargnieniem rozglądała się po lotnisku poszukując krewnych. A może... jej nie chcą? Może wolą, aby wylądowała w domu dziecka? Te myśli krążyły po jej głowie. Jednak zobaczyła ich. Ciocia, ta rudowłosa osóbka tak bardzo podobna do jej matki spoglądała na nią ze smutnym uśmiechem. Zaś wujek, ten wujek z tym swoim parodniowym zarostem machał do niej rękami.
- Amy! - wykrzyknęła uradowana ciotka, gdy dziewczynka rzuciła się w jej ramiona. - Słonko, już będzie dobrze. Masz nas.
Amy uśmiechnęła się szeroko. Wiedziała, że coś w jej życiu się zmieni. Ale nie wiedziała, że tak bardzo..
Szablon wykonany przez Jill